Nastał świt. Na Zakopane zaczęły padać delikatne promienie
porannego,zimowego słońca. Prawie wszyscy mieszkańcy Zimowej Stolicy Polski jeszcze
spali. Jednak nie my, nie osoby, które miały przygotować Wielką Krokiew na
Konkurs. Kierownik skoczni postawił wszystkich w najwyższej gotowości już o
piątej rano.
Ja, Kinga i Klaudia – dziewczyny przeznaczone do opieki nad
austriackimi skoczkami, byłyśmy już w miejscu, które będzie przez
najbliższe kilka dni domem drużyny Alexandra Pointnera .
Powiem szczerze, że nie umiałam zawierać nowych znajomości, nie umiałam się znaleźć w nowym
towarzystwie.
Dziewczyny przez cały czas siedziały sobie na podłodze i rozmawiały o
Schlierenzauerze. Rozmawiały, jeśli za rozmowę można uznać ciągłe
powtarzanie jednego zdania „ Ach jaki on jest boski, jaki przystojny, jakie ma
śliczne włosy” . Ja zaś, jako jedyna doprowadzałam pomieszczenie do stanu używalności.
Nie miałam absolutnie nic do tego skoczka. Ale fakt, że tylko ja ciężko pracowałam gdy jaśnie księżniczki mówiły tylko o jego włosach był z lekka
denerwujący.
Po dwóch godzinach słuchania tych herezji miałam tego serdecznie
dosyć.
Ja za chwile tu osiwieję !!! krzyczały moje myśli
Nie mogłam się już dłużej powstrzymać i …
- Co wy w nim widzicie ? – spytałam
Dziewczyny popatrzyły na mnie, jakbym urwała się z baaardzo wysokiej
choinki.
- Co my w nim widzimy ? Przecież to jest najprzystojniejszy
skoczek !
Chciałam im coś odpowiedzieć, ale po co, tylko by się obraziły. Żeby darzyć takim,
wręcz boskim uwielbieniem gościa, u którego nie ma się żadnych, nawet
najmniejszych, szans to trzeba mieć naprawdę pomieszane w głowie.
Już nie mówię tu o mojej siostrze, przecież ona ma tylko
12 lat a one ? Każdej za chwile stuknie dwudziestka
W tym całym towarzystwie byłam najmłodsza, miałam osiemnaście lat.
- Ogień w kominku dogasa, pójdę przynieść drzewa, skoro
jaśnie paniom nie chce się ruszyć czterech liter
Popatrzyły na mnie jak na zielonego kota, i wróciły do przerwanej „ rozmowy”.
Totalne idiotki, a jak się wymalowały ? Po prostu
tragedia narodowa. Mają na sobie tony pudru, cienie do powiek, tusze, kredki
nie kredki, róże, szminki, błyszczyki, pierścionki, naszyjniki i jakieś inne
rzeczy których nawet nie potrafię nazwać. Czy one nie słyszały o naturalnej
urodzie ? Chyba nie. Nie mówię, że jestem ładna czy coś, ale mi osobiście
korektor do twarzy w zupełności wystarcza, a o modzie wiem tylko tyle że
istnieje.
Wyszłam na dwór bez kurtki, było jmi co prawda
troszeczkę zimno, ale na dworze było tylko pięć stopni poniżej zera a tu, w
Zakopanem to jest raczej wiosna, nie zimna.
Drewno na opał było w lasku , za miasteczkiem skoczków. Kiedy
tam doszłam w końcu mogłam się napawać ciszą i spokojem lasu, którego tak bardzo mi brakowało . Wsłuchałam się w tą ciszę. Mogłabym tak stać i stać do końca świata,
mogłabym, ale cholera zaraz Austriacy przyjeżdżają.
Wzięłam pięć porządnych drew i ruszyłam w kierunku domku.
Na miejscu stało już sześć bardzo
drogich, luksusowych i sportowych aut,
Jasny gwint, przejechali pomyślałam
Rzuciłam się w kierunku drzwi, gdy miałam je otworzyć kopniakiem ( były uchylone
) ktoś je otworzył a ja przewróciłam się razem z tym całym drewnem. Głową
uderzyłam o beton, zamknęłam oczy, ból był nie do zniesienia.
Ten ktoś przykucnął przy mnie i odgarnął mi rudawe włosy z twarzy..
Otworzyłam oczy.
Nade mną pochylał się we własnej osobie sam Gregor Schlierenzauer
- Are you OK. ? – spytał
- Yes – odpowiedziałam słabym głosem
Wyciągnął do mniej rękę . Po krótkiej chwili wahania przyjęłam jego pomoc. Ta
dłoń była w dotyku męska i silna ale też zadziwiająco delikatna. Chłopak
postawił mnie na nogi bez żadnego wysiłku.
- Thanks – podziękowałam mu kiedy już stałam na własnych
nogach.
Nagle moją głowę przeszył ostry ból, zakręciło mi się w niej. Zaczęłam tracić kontrole nad ciałem.
Zdążyłam jeszcze spojrzeć w jego brązowe oczy, kiedy powoli osuwałam się na ziemię.
Złapał mnie, poczułam na karku wilgotny oddech Gregora I ciepło jego ramion, zanim ogarnęła mnie zupełna ciemność