sobota, 20 października 2012

2.

             
            Nastał świt. Na Zakopane  zaczęły padać delikatne promienie porannego,zimowego słońca. Prawie wszyscy mieszkańcy Zimowej Stolicy Polski jeszcze spali. Jednak nie my, nie osoby, które miały przygotować Wielką Krokiew  na Konkurs. Kierownik skoczni postawił wszystkich w najwyższej gotowości już o piątej rano. 
             Ja, Kinga i Klaudia – dziewczyny przeznaczone do opieki nad austriackimi skoczkami,  byłyśmy już w miejscu, które będzie przez najbliższe kilka dni domem drużyny Alexandra Pointnera .
            Powiem szczerze, że nie umiałam zawierać nowych znajomości, nie umiałam się znaleźć w nowym towarzystwie.
            Dziewczyny przez cały czas siedziały sobie na podłodze i rozmawiały o Schlierenzauerze.  Rozmawiały, jeśli za rozmowę można uznać ciągłe powtarzanie jednego zdania „ Ach jaki on jest boski, jaki przystojny, jakie ma śliczne włosy” . Ja zaś, jako jedyna doprowadzałam pomieszczenie do stanu używalności.
Nie miałam absolutnie  nic do tego skoczka. Ale fakt, że tylko ja ciężko pracowałam gdy  jaśnie księżniczki mówiły tylko o jego włosach był z lekka denerwujący.
            Po dwóch godzinach słuchania tych herezji miałam tego serdecznie dosyć.
Ja za chwile tu osiwieję !!! krzyczały moje myśli
 Nie mogłam się już dłużej powstrzymać i …
- Co wy w nim widzicie ? – spytałam
            Dziewczyny popatrzyły na mnie, jakbym urwała się z baaardzo wysokiej choinki.
- Co my w nim widzimy ? Przecież to jest najprzystojniejszy skoczek !
            Chciałam im coś odpowiedzieć, ale po co, tylko by się obraziły. Żeby darzyć takim, wręcz boskim uwielbieniem gościa, u którego nie ma się żadnych, nawet najmniejszych, szans to trzeba mieć naprawdę pomieszane w głowie.
Już nie mówię tu o mojej siostrze, przecież ona ma tylko 12 lat a one ? Każdej za chwile stuknie dwudziestka
W tym całym towarzystwie byłam najmłodsza, miałam osiemnaście lat.
- Ogień w kominku dogasa, pójdę przynieść drzewa, skoro jaśnie paniom nie chce się ruszyć czterech liter
Popatrzyły na mnie jak na zielonego kota, i wróciły do przerwanej „ rozmowy”.
 Totalne idiotki, a jak się wymalowały ? Po prostu tragedia narodowa. Mają na sobie tony pudru, cienie do powiek, tusze, kredki nie kredki, róże, szminki, błyszczyki, pierścionki, naszyjniki i jakieś inne rzeczy których nawet nie potrafię nazwać. Czy one nie słyszały o naturalnej urodzie ? Chyba nie.  Nie mówię, że jestem ładna czy coś, ale mi osobiście korektor do twarzy w zupełności wystarcza, a o modzie wiem tylko tyle że istnieje.
Wyszłam na dwór bez kurtki, było jmi co prawda troszeczkę zimno, ale na dworze było tylko pięć stopni poniżej zera a tu, w Zakopanem to jest raczej wiosna,  nie zimna.
Drewno na opał było w lasku , za miasteczkiem skoczków. Kiedy tam doszłam w końcu mogłam się napawać ciszą i spokojem lasu, którego tak bardzo mi brakowało . Wsłuchałam się w tą ciszę. Mogłabym tak stać i stać do końca świata, mogłabym, ale cholera zaraz Austriacy przyjeżdżają.
Wzięłam pięć porządnych drew i ruszyłam w kierunku domku.
    Na miejscu stało już sześć bardzo drogich, luksusowych i sportowych aut,
Jasny gwint, przejechali pomyślałam
            Rzuciłam się w kierunku drzwi, gdy miałam je otworzyć kopniakiem ( były uchylone ) ktoś je otworzył a ja  przewróciłam się razem z tym całym drewnem. Głową uderzyłam o beton, zamknęłam oczy, ból był nie do zniesienia.
            Ten ktoś przykucnął przy mnie i odgarnął mi rudawe włosy z twarzy..
                        Otworzyłam oczy.
Nade mną pochylał się we własnej osobie sam Gregor Schlierenzauer
- Are you OK. ? – spytał
- Yes – odpowiedziałam słabym głosem
            Wyciągnął do mniej rękę . Po krótkiej chwili wahania przyjęłam jego pomoc. Ta dłoń była w dotyku męska i silna ale też zadziwiająco delikatna.  Chłopak postawił mnie na nogi bez żadnego wysiłku.
- Thanks – podziękowałam mu kiedy już stałam  na własnych nogach.
            Nagle moją głowę przeszył ostry ból, zakręciło mi się w niej.  Zaczęłam tracić kontrole nad ciałem.
            Zdążyłam jeszcze spojrzeć w jego brązowe oczy, kiedy powoli osuwałam się na ziemię. Złapał mnie, poczułam na karku  wilgotny oddech Gregora I ciepło jego ramion, zanim ogarnęła mnie zupełna ciemność

niedziela, 14 października 2012

Rozdział I

- Musisz wygrać w Zakopanem – oświadczył chłodno Alexander Pointner Gregorowi Schlierenzauerowi
Zbuntowany dwudziestojednolatek milczał
- Nie poznaje Cię. Zawsze byłeś podekscytowany zawodami, zawsze lubiłeś skakać a teraz ? Czemu opuszczasz treningi ?! – wrzasną trener na swojego podopiecznego.
Schlierenzauer nawet nie zareagował na ton głosu Alexandra.
Pointner Westchnął i dodał po chwili
- Nie mam wyjścia Gregor. Albo w Zakopanem będziesz w pierwszej piątce albo wylatujesz z drużyny !- powiedział, a w jego stalowych tęczówkach wyraźnie było widać, że nie zniesie sprzeciwu.
- Co ?! Oszalałeś ? Jestem najlepszy ! – odparł skoczek
- Nie. Byłeś najlepszy. Stoczyłeś się Schlierenzauer. Jesteś w piątce – zostajesz, nie jesteś –wylatujesz
            Gregor , widząc, że nic nie wskóra, wstał z krzesła i wyszedł z gabinetu Pointnera głośno trzaskając drzwiami.
Oszalał krzyczały jego myśli Beze mnie przegrają !
- I co, Schlieri ?  -zahaczył go Thomas Morgenstern
-  Nie twoja sprawa – odburknął i minął kolegę z reprezentacji.
Po chwili stanął.
Odwrócił się twarzą do Moriego
- Stary – zaczął – Sorry, ja nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje !
- Spoko, przechodzisz kryzys. Zdarza się …
- Tak, ale to nie powód żeby tak się zachowywać !
- Słuchaj, jedź do Polski na parę dni..  Tam odpoczniesz.
- Do Polski ? Po jaką cholerę  ?
- Pamiętasz jak zniknąłem rok temu na kilka dni?
- Mhm
- Byłem wtedy w Polsce, ludzie są tam niezwykli, ugoszczą cię jak swojego …
- Polska mówisz ? – zastanowił się Gregor – Okey, jadę natychmiast !
- Tak więc,  do zobaczenia na skoczni – uśmiechnął się Morgenstern i poklepał Schlieriego po plecach.
- Jasne – odparł skoczek




***


Nagle drzwi od pierogarni otworzyły się i w progu stanęła stara góralka o siwych włosach, pomarszczonej twarzy, ciągle świeżych oczach i wciąż młodym uśmiechu. W drzwiach stanęła Aniela Zborowska w tradycyjnym, góralskim stroju
- Babcia ! – krzyknęła Emi i przytuliła się do swojej babci.
- Cześć kochanie, zimno jest, nie stój tak, wchodź do środka  ! – Ach ta babcia pomyślała Emilia
            Aniela z wnuczką weszły do środka pierogarnii. A właściwie to do zwykłego domu mieszkalnego z urządzoną restauracją na parterze.
Pani Zborowska, zamiast siedzieć i wypoczywać na emeryturze, tak jak to robią inne starsze panie w jej wieku, postanowiła urządzić swój własny lokal w którym sama gotuje. Pomaga jej w tym wszystkim jej najmłodsza córka – Agata – ciotka Emilii. Knajpa  urządzona była  w stylu zakopiańskim, W dawnym salonie było 14 stolików ustawionych wokół paleniska, na ścianach wisiały głowy górskich zwierząt. Było przytulnie i ciepło, było tak …. Rodzinnie.
- No babciu, opowiadaj ! –poprosiła  Mirella gdy tylko weszły do środka.
- Lubisz skoki ?- spytała wnuczkę babcia
- Narciarskie ?  Jasne, że lubię – odpowiedziała Mirka – chociaż wolę siatkówkę. Ale zaraz, co mają skoki do …. Chyba nie mówisz babciu, że ….. ! Nie, to nie możliwe !
            Na twarzy Mirki zagościł uśmiech. Była to mieszanina radości, niepewności i niedowierzania
- Tak, dokładnie to mam na myśli ! Będziesz się zajmować skoczkami wciągu tych czterech dni
- Naprawdę ? – wyszeptała dziewczyna – Dzięki babciu, Dzięki, dzięki, dzięki !!!
- Uspokój się ! Tutaj też ma robotę ! – powiedziawszy to, wręczyła młodej dziewczynie mopa i poszła na górę. Mirka w osłupieniu patrzyła na znikającą starszą panią.
Ach ta babcia ! powtórzyła w myślach  Ona wie jak zgasić wszelaki zapał !




*****  





Gregor Schlierenzauer już od dziecięciu  minut wykręcał ten sam numer, za każdym razem słyszał te same słowa
- Numer 791413319 ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem, proszę zadzwonić później.
            Skoczek miał już tego dość.
Schlieri nigdy nie należał  do cierpliwych osób, a fakt, że jego dziewczyna, której był w stu procentach wierny nie odbiera jego telefonów … denerwował go.
            Po kolejnych piętnastu minutach miał już tego po dziurki. Wyrzucił, do stojącego nieopodal kosza  swoją komórkę.
Odchodził z rękami w kieszeniach i okularami przeciwsłonecznymi na nosie gdy nagle usłyszał dobiegający z kosza na śmieci dzwonek noki.
            Chłopak rzucił się w kierunku telefonu.
Nie zważał na to, że wszyscy przechodnie gapią się na niego.
Zdążył odebrać przychodzące połączenie
- Halo ? – powiedział z nadzieją głosie.
Zamiast dźwięcznego, kobiecego głosu Sandry usłyszał :
- Schlieri ? – Morgensterna
- Czego chcesz ?! – warknął zawiedziony chłopak
- Chyba powinieneś wiedzieć, że .. właśnie jesteśmy w Polsce ?
- CO ? – powiedział Gregor – Pogięło was ?
- Nie nas, tylko Pointnera. Trener chce cię mieć na oku. Dostaliśmy absolutny zakaz dzwonienia do cie … cholera jasna , idzie. Narka
            Cholera ! Kurwa ! Czy nie mogę pobyć sam na tym świecie przez pięć minut ?!
Ten cholerny głupek traktuje mnie jak dziecko !
Z tymi słowami, wściekły chłopak poszedł się zameldować w pensjonacie „ Pod Aniołem”
Nawet nie zwrócił uwagi na wystrój swojego pokoju. Gdy tylko tam się znalazł, położył się na łóżku i zasnął …




______________

Nie umiem pisać opowiadań w trzeciej osobie, 
więc przygotujcie się na wielką zmianę :)
 

środa, 26 września 2012

Prolog

          

Nad Bieszczadami wschodziło zimowe słońce,  które nadawało tej górskiej krainie iście magicznego charakteru. Jego promienie błądziły po ośnieżonych wierzchołkach gór,  delikatnie muskały oszronione świerki,  Kto raz zobaczył te widoki, nie zapomni ich już nigdy. Zawsze będą do niego wracały.
Wśród takich krajobrazów mieszkała młoda, osiemnastoletnia dziewczyna. Emilia Zborowska. Mieszkała w dość rozległej, ale słabo zaludnionej wsi Żęłdziany. Jej rodzina osiedliła się  na nienazwanej przez nikogo górze, ponad cztery kilometry od najbliższego sąsiada i i dziesięć od głównej drogi. Mieszkanie w takim miejscu byłoby dla wielu męczarnią, ale nie dla tej rudowłosej dziewczyny. Ona kochała to miejsce, kochała tą ciszę, ten spokój. Była typem samotnika, ale nic nie było dla niej ważniejsze niż czas, który spędzała ze swoją siostrą, rodzicami i przyjaciółmi.
- Emilka, czas wstawać ! -  obudziło dziewczynę krzyk jej matki i głośne pukanie do drzwi pokoju.
- Już wstaje – odrzekła słabym głosem Emilia
            Z ciężkim westchnieniem zrzuciła z siebie kołdrę, ubrała stare ubrania, związała włosy w rudą kitke i  wyszła na pole
Mróz był siarczysty, było 23’C poniżej zera,
I  jeszcze ten wiatr pomyślała dziewczyna, idąc skulona.
Swoje kroki skierowała do stajni.
Musiała nakarmić wszystkie zwierzęta i wydoić krowy.
- Witaj Chelsea – przywitała się z ulubioną klaczą – wyjeżdżam, wiesz ? Ale nie martw się. Piotrek się tobą zaopiekuję
Koń prychnął na te słowa.
- Spokojnie Chel. Nie na długo, tylko na cztery dni.
Wierzchowiec popatrzył na nią z bólem
- Jadę do Zakopanego, babcia mi pracę załatwiła. Wrócę, nawet nie obejrzysz się kiedy
               Emiliy przytuliła się do głowy konia. Ciężko było jej zostawić zwierzęta na cztery, długie dni. Dziewczyna wiedziała, że Piotrek się zwierzętami zaopiekuje ale ….będzie za nimi tęsknić.
- Nie patrz się tak na mnie, mam dużo roboty ! – powiedziała do Chelsea
                Po dziesięciu minutach Emillia wyszła z powrotem na dwór. Przebiegła szybko przez podwórze, by znaleźć się z powrotem w ciepłym pomieszczeniu.
- I jak ? – spytała Karolina-jej siostra
- Uff, ale mróz  … wszystkie zwierzęta nakarmione, możemy ruszać. – te słowa  zwrócone były bardziej do rodziców, niż do Karoliny – tylko pójdę się przebrać.
Dziewczyna przebiegła szybko schody. Nie mogła się doczekać ponownego spotkania z babcią.
Ciekawe, co to będzie za praca ? zastanawiała się Milka. Babcia Wikcia nie chciała jej nic przez telefon powiedzieć.
 Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła – powiedziała wtedy i  rozłączyła się
Ach ta babcia – myślała z uśmiechem – Czasami godziny, z nią wytrzymać  nie można
Emi ubrała jeansowe rurki i zieloną bluzę
- Chodź !!! – usłyszała z dołu
- No idę, tato!
-Czekamy w samochodzie
Mili  zeszła na dół
Ubrała niebieską kurtkę, włożyła na uszy nauszniki .
Gdy zamykała dom na klucz , nasunęła jej się pewna myśl Coś się tam stanie … Nie wiedziała jednak co to myśl oznacza . Władowała się do czarnego jeepa, przeżegnała się. 
Jej ociec odpalił silnik auta.
 Cała rodzina pojechała do zimowej stolicy Polski ….